Dziękuję osobom, które napisały mi kilka miłych słów i teraz piszę ten rozdział <3
Ten rozdział jest dedykowany właśnie Wam :*

- Violka, idziemy na zakupy? No wiesz. W końcu wypadałoby polatać po tutejszych galeriach - do mojego i Leóna pokoju wpadła Lu. Byłam w nim sama, ponieważ mój ukochany siedział z Federico w salonie i zapewne oglądają mecz.
Ten rozdział jest dedykowany właśnie Wam :*
- Violka, idziemy na zakupy? No wiesz. W końcu wypadałoby polatać po tutejszych galeriach - do mojego i Leóna pokoju wpadła Lu. Byłam w nim sama, ponieważ mój ukochany siedział z Federico w salonie i zapewne oglądają mecz.
- W sumie to czemu nie. Jestem za! Daj mi tylko trochę czasu, chcę się zrobić na bóstwo - zaczęłam mówić bardzo wysokim głosem co u Ludmiły wywołało napad śmiechu. Wyszła z sypialni, a ja podeszłam do szafy z której wyjęłam ten zestaw. Poszłam do łazienki gdzie wykonałam wszystkie czynności, które musiałam zrobić.
Gotowa wyszłam z mojej i Leóna łazienki, przechodząc przez sypialnię, poszłam do salonu.
- To idziemy? - zapytałam siadając na oparciu sofy. Luśka spojrzała na mnie z wielkim bananem na twarzy. Ta ciąża jej służy. Jest o niebo radośniejsza.
- Jasne, chodźmy - pociągnęła mnie do drzwi - chłopaki wychodzimy na zakupy!
Weszłyśmy do wielkiej galerii handlowej.
- Victoria's Secret? - zapytałyśmy w tym samym czasie, po czym się zaśmiałyśmy. Nasze śmiechy przerwał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Camila. Chciałam odrzucić, ale moje przeczucie mówiło, że to coś ważnego.
- Halo? - powiedziałam chłodno do słuchawki. Po co mam być miła skoro ona sama się na mnie wypięła.
- Violetta, cześć tu Camila Tores.
- No, i co chcesz? Po ponad miesiącu dopiero do mnie się odzywasz.
- Viola, ja chciałam pogadać. No wiesz... Jak kiedyś, ale gdy do ciebie dzwoniłam nie odbierałaś. Poszłam do ciebie. Właściciel mówił, że się wyprowadziłaś ponad miesiąc temu.
- I??? Wiesz co. Jestem zajęta. Zadzwoń kiedy indziej - rozłączyłam się. Ne będę z nią rozmawiać. Byłyśmy w NY, olała nas, teraz nas nie ma - olewa nas. No teraz dopiero zadzwoniła.
- Kto to był? - blondynka stała koło mnie i się mi przeglądała.
- Camila- mruknęłam, po czym zaczęłam iść kierunku sklepu z bielizną.
- Co chciała?
- A co mnie to obchodzi... Proszę, nie chcę o tym gadać.
- Ok.
Weszłyśmy do wcześniej wymienionego sklepu i zaczęłyśmy latać między regałami. Ustaliłyśmy, że szukamy czegoś dla mnie bo Lu na razie się nie przydadzą.
- Luśka! Mam dość, idę do kawiarni. Jak ty chcesz to idź, znajdziesz mnie w Starbucksie.
- Oj, dobra. Idziemy już do domu - powiedziała i ziewnęła. Zaczęłyśmy kierować się w kierunku wyjścia, ale moja towarzyszka przykleiła się do szyby sklepu Chanel. Wywróciłam teatralnie oczami i pociągnęłam blondynkę do drzwi. Ta się zaczęła stawiać. Ta scena musiała wyglądać przekomicznie, ale co ja mogę za jej zachowanie? No właśnie, nic.
Gotowa wyszłam z mojej i Leóna łazienki, przechodząc przez sypialnię, poszłam do salonu.
- To idziemy? - zapytałam siadając na oparciu sofy. Luśka spojrzała na mnie z wielkim bananem na twarzy. Ta ciąża jej służy. Jest o niebo radośniejsza.
- Jasne, chodźmy - pociągnęła mnie do drzwi - chłopaki wychodzimy na zakupy!
Weszłyśmy do wielkiej galerii handlowej.
- Victoria's Secret? - zapytałyśmy w tym samym czasie, po czym się zaśmiałyśmy. Nasze śmiechy przerwał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Camila. Chciałam odrzucić, ale moje przeczucie mówiło, że to coś ważnego.
- Halo? - powiedziałam chłodno do słuchawki. Po co mam być miła skoro ona sama się na mnie wypięła.
- Violetta, cześć tu Camila Tores.
- No, i co chcesz? Po ponad miesiącu dopiero do mnie się odzywasz.
- Viola, ja chciałam pogadać. No wiesz... Jak kiedyś, ale gdy do ciebie dzwoniłam nie odbierałaś. Poszłam do ciebie. Właściciel mówił, że się wyprowadziłaś ponad miesiąc temu.
- I??? Wiesz co. Jestem zajęta. Zadzwoń kiedy indziej - rozłączyłam się. Ne będę z nią rozmawiać. Byłyśmy w NY, olała nas, teraz nas nie ma - olewa nas. No teraz dopiero zadzwoniła.
- Kto to był? - blondynka stała koło mnie i się mi przeglądała.
- Camila- mruknęłam, po czym zaczęłam iść kierunku sklepu z bielizną.
- Co chciała?
- A co mnie to obchodzi... Proszę, nie chcę o tym gadać.
- Ok.
Weszłyśmy do wcześniej wymienionego sklepu i zaczęłyśmy latać między regałami. Ustaliłyśmy, że szukamy czegoś dla mnie bo Lu na razie się nie przydadzą.
- Luśka! Mam dość, idę do kawiarni. Jak ty chcesz to idź, znajdziesz mnie w Starbucksie.
- Oj, dobra. Idziemy już do domu - powiedziała i ziewnęła. Zaczęłyśmy kierować się w kierunku wyjścia, ale moja towarzyszka przykleiła się do szyby sklepu Chanel. Wywróciłam teatralnie oczami i pociągnęłam blondynkę do drzwi. Ta się zaczęła stawiać. Ta scena musiała wyglądać przekomicznie, ale co ja mogę za jej zachowanie? No właśnie, nic.
~*~*~
I know, I know....
Krótki, późno i wgl...
Rozdziały będą rzadko i krótkie więc się nie dziwcie.
Dobranoc?
 
 













