Z dedykacją dla Joye, którą usatysfakcjonowałyby dłuższe rozdziały ;)
Ostatni raz przejeżdżam czerwoną szminką po swoich pełnych wargach. Idealnie - myślę.
Czuję jak ciepłe dłonie oplatają moją talię. Do moich nozdrzy natychmiast dobiega zapach cudownych perfum Leona. Moich ulubionych. Szatyn delikatnie biegnie nosem po mojej szyi. Odchylam lekko głowę dając mu większe pole do popisu. Czuję jak jego malinowe wargi z niezwykłą zachłannością przywierają do moich. Powoli odsuwam swoją twarz od jego. Szatyn niespodziewanie cmoka mnie w nos, przez co kąciki moich ust wędrują do góry.
- Gotowa? - szepcze mi wprost do ucha, wywołując przyjemne dreszcze na całym moim ciele.
- Jasne.
- Chodźmy. - jego dłoń spoczywa na moich plecach. Czuję się jak prawdziwa dama, którą nigdy nie byłam, nie jestem i nie zostanę.
Leon otwiera drzwi białego Audi R8, wpuszczając mnie do środka. Sam okrąża samochód i siada na miejscu kierowcy. W jego ruchach mozna dostrzec niezwykłą zmysłowość.
- A co jeśli mnie nie polubią? Leon, popatrz na mnie! Kim ja jestem? Nie mam prawa nawet spoglądać na takich ludzi! - dopada mnie silny atak paniki, w połowie drogi do posiadłości rodziców Leona.
- Kochanie! Kochanie uspokój się, i nie mów tak o sobie, wiesz, że tego nie nawidzę. Jesteś wspaniała, Zobaczysz polubią Cię. - na twarzy szatyna gości rozbawienie.
Świetnie! Nabija się se mnie!
Jego dłoń gładzi moje udo z niezwykłą czułością, po przez cienki materiał sukni wieczorowej, którą mam na sobie. Odwracam głowę i spoglądam za okno, starając się nie myśleć o tej całej kolacji. Dlaczego wogóle się na to zgodziłam...
Pierwszy i najważniejszy powód siedzi koło Ciebie.
-Violetto, czym się zajmujesz? - i właśnie tego pytania obawiałam się najbardziej. Uśmiecham się nerwowo, spoglądając na Panią Verdas, a następnie na Leona.
- Ja...
- Od września idzie na studia.- mój chłopak ratuje mnie w ostatniej chwili. - Niestety wcześniej nie miała możliwości.
Mama Leona uśmiecha się do mnie serdecznie. Odpowiadam tym samym. Kupiła to. Mogę odetchnąć z ulgą.
- Dziękuję - szpecze wprost do jego ucha, tak, aby nikt tego nie słyszał.
- Odwdzięczysz mi się później - jego ręka zaczyna masować moje udo, na co moja twarz czerwienieje. Co on wyprawia?! Jeszcze ktoś zauważy. Niezauważalnie strącam jego rękę, gdy jest coraz bliżej mojej kobiecości. Wariat.
- Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. - uśmiecham się szeroko do pani domu.
- Wpadajcie częściej. - kobieta sztucznie się uśmiecha. Nie przypadłam jej do gustu. Za to ja ją bardzo polubiłam. Leon otwiera drzwi i zaprasza mnie lewą ręką do środka, kiedy już znajduję się na miejscu pasażera, okrąża samochód i siada na miejscu kierowcy. Przypatruję się jego idealnej twarzy z niezwykłym podziwem. Jest maxymalnie skupiony na drodze.
- Jak ci się podobało? - odzywa się jako pierwszy.
- Było dobrze.
- Ale? - pyta nie odrywając wzroku od drogi.
- Twoja mama raczej mnie nie polubiła. - z mojego gardła wydobywa się głośnie westchnięcie.
- Daj spokój. Ważne, że ja cię lubię. - próbuję wykrzywić moje usta na kształ uśmiechu, ale twarz wyraża grymas. Tylko lubi?
- A nawet kocham. - ukazuje rząd swych śnieżnobiałych zębów. Jakby czytał mi w myślach.
- Ludmiła, odbierz! - wrzeszczę wprost do słuchawki. Martwię się o nią. Nie odzywa się do mnie od trzech tygodni.
- Halo - wreszcie po czterech sygnałach słyszę jej głos.
- Boże Ludmiła! Nic ci nie jest ?
- Nie... A dlaczego?
- Nie odzywałaś się do mnie przez trzy tygodnie!
- Aj, jakoś nie było czasu - słyszę zmieszanie w jej głosie.
- Ja zamartwiam się, wydzwaniam, myślę, że już jesteś w lepszym świecie, a ty mi mówisz, że nie było czasu! - jestem tak bardzo wściekła, jak szczęśliwa, że nic jej nie jest. Chociaż tyle.
- Oj no honey, nie denerwuj się.
- Nie. Cholera! Ludmiła! Wiesz jak się bałam. Nie wierze, że przez trzy tygodnie, nie znalazłaś minuty, żeby chociaż zadwonić, do swojej, podobno, najlepszej przyjaciółki. Zadzwoń jak to przemyślisz. - natychmiast dotykam czerwonej słuchawki, kończąc połączenie.
Nie wierzę. Ona? Ciekawe co takiego jej nie pozwalało, wysłać chociaż maila, albo sms'a. Jestem na nia bardzo zła. Nikt jeszcze tak, mnie nie zdenerwował.
Rozsiadam się wygodnie w wannie pełnej piany. W pomieszczeniu unosi się słodki zapach róż. Wreszcie mogę się wyluzować. Przymykam oczy i oddaję się przyjemności. Do moich uszu dobiega dźwięk otwieranych drzwi do łazienki. Leon - pierwsze co przychodzi mi do głowy. Czuję, jak jego miękkie wargi lądują na moich. Z czułością oddaję pocałunek. Nie muszę długo czekać, aby poczuć, jak język szatyna pieści moje podniebienie. Wplatam ręke w jego miękkie niczym bawełna, włosy. W skutek czego jego głowa jest ubabrana w pianie.
Chichoczę pod nosem, kiedy próbuje to zdjąć. Wygląda naprawdę uroczo.
- Hej, kochanie - cmoka mnie w nos, kiedy już uporał się z włosami.
- Hej. Jak w pracy? - pytam bez przekonania. Podnosi mój podbródek, przez co może spojrzeć w moje tęczówki.
-Co jest, Vilu? - czule pyta.
- Nic takiego. Mogę zostać sama? - przez moja twarz przechodzi cień uśmiechu. Chłopak opuszcza łazienkę. Wreszcie mogę w pełni się zrelaksować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest dziesiąteczka!
Wiem, wiem, że większość chciałaby dłuższe rozdziały, ale nie zawsze jest tyle weny czy czasu...
Teraz, kiedy są wakacje rozdziały będą trochę dłuższe, przynajmniej u mnie ;)
Od 6 do 19 lipca będę nad morzem. Z internetem może być różnie. Sami wiecie. Ale jeżeli będę miała czas oczywiście coś dla was wyskrobę ;D
Nwm co stało się z Lauren. Miała wrócić 25 czerwca, a nadal jej nie ma. Wszystkie rozdziały piszę sama. Może wróci na bloga zanim wyjadę i coś dla was napisze. Nie wiem.
Do soboty, jeszcze coś dla was napiszę ;) będzie niespodzianka! Jaka? Zobaczycie.
Przepraszam za błędy! Jeżeli znajdę czas, oczywiście zostaną poprawione.
I gorąco zapraszam do komentowania. Ostatnio się opuściliście...
//Cukierkoffa <3
Leon otwiera drzwi białego Audi R8, wpuszczając mnie do środka. Sam okrąża samochód i siada na miejscu kierowcy. W jego ruchach mozna dostrzec niezwykłą zmysłowość.
- A co jeśli mnie nie polubią? Leon, popatrz na mnie! Kim ja jestem? Nie mam prawa nawet spoglądać na takich ludzi! - dopada mnie silny atak paniki, w połowie drogi do posiadłości rodziców Leona.
- Kochanie! Kochanie uspokój się, i nie mów tak o sobie, wiesz, że tego nie nawidzę. Jesteś wspaniała, Zobaczysz polubią Cię. - na twarzy szatyna gości rozbawienie.
Świetnie! Nabija się se mnie!
Jego dłoń gładzi moje udo z niezwykłą czułością, po przez cienki materiał sukni wieczorowej, którą mam na sobie. Odwracam głowę i spoglądam za okno, starając się nie myśleć o tej całej kolacji. Dlaczego wogóle się na to zgodziłam...
Pierwszy i najważniejszy powód siedzi koło Ciebie.
-Violetto, czym się zajmujesz? - i właśnie tego pytania obawiałam się najbardziej. Uśmiecham się nerwowo, spoglądając na Panią Verdas, a następnie na Leona.
- Ja...
- Od września idzie na studia.- mój chłopak ratuje mnie w ostatniej chwili. - Niestety wcześniej nie miała możliwości.
Mama Leona uśmiecha się do mnie serdecznie. Odpowiadam tym samym. Kupiła to. Mogę odetchnąć z ulgą.
- Dziękuję - szpecze wprost do jego ucha, tak, aby nikt tego nie słyszał.
- Odwdzięczysz mi się później - jego ręka zaczyna masować moje udo, na co moja twarz czerwienieje. Co on wyprawia?! Jeszcze ktoś zauważy. Niezauważalnie strącam jego rękę, gdy jest coraz bliżej mojej kobiecości. Wariat.
- Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. - uśmiecham się szeroko do pani domu.
- Wpadajcie częściej. - kobieta sztucznie się uśmiecha. Nie przypadłam jej do gustu. Za to ja ją bardzo polubiłam. Leon otwiera drzwi i zaprasza mnie lewą ręką do środka, kiedy już znajduję się na miejscu pasażera, okrąża samochód i siada na miejscu kierowcy. Przypatruję się jego idealnej twarzy z niezwykłym podziwem. Jest maxymalnie skupiony na drodze.
- Jak ci się podobało? - odzywa się jako pierwszy.
- Było dobrze.
- Ale? - pyta nie odrywając wzroku od drogi.
- Twoja mama raczej mnie nie polubiła. - z mojego gardła wydobywa się głośnie westchnięcie.
- Daj spokój. Ważne, że ja cię lubię. - próbuję wykrzywić moje usta na kształ uśmiechu, ale twarz wyraża grymas. Tylko lubi?
- A nawet kocham. - ukazuje rząd swych śnieżnobiałych zębów. Jakby czytał mi w myślach.
- Ludmiła, odbierz! - wrzeszczę wprost do słuchawki. Martwię się o nią. Nie odzywa się do mnie od trzech tygodni.
- Halo - wreszcie po czterech sygnałach słyszę jej głos.
- Boże Ludmiła! Nic ci nie jest ?
- Nie... A dlaczego?
- Nie odzywałaś się do mnie przez trzy tygodnie!
- Aj, jakoś nie było czasu - słyszę zmieszanie w jej głosie.
- Ja zamartwiam się, wydzwaniam, myślę, że już jesteś w lepszym świecie, a ty mi mówisz, że nie było czasu! - jestem tak bardzo wściekła, jak szczęśliwa, że nic jej nie jest. Chociaż tyle.
- Oj no honey, nie denerwuj się.
- Nie. Cholera! Ludmiła! Wiesz jak się bałam. Nie wierze, że przez trzy tygodnie, nie znalazłaś minuty, żeby chociaż zadwonić, do swojej, podobno, najlepszej przyjaciółki. Zadzwoń jak to przemyślisz. - natychmiast dotykam czerwonej słuchawki, kończąc połączenie.
Nie wierzę. Ona? Ciekawe co takiego jej nie pozwalało, wysłać chociaż maila, albo sms'a. Jestem na nia bardzo zła. Nikt jeszcze tak, mnie nie zdenerwował.
Rozsiadam się wygodnie w wannie pełnej piany. W pomieszczeniu unosi się słodki zapach róż. Wreszcie mogę się wyluzować. Przymykam oczy i oddaję się przyjemności. Do moich uszu dobiega dźwięk otwieranych drzwi do łazienki. Leon - pierwsze co przychodzi mi do głowy. Czuję, jak jego miękkie wargi lądują na moich. Z czułością oddaję pocałunek. Nie muszę długo czekać, aby poczuć, jak język szatyna pieści moje podniebienie. Wplatam ręke w jego miękkie niczym bawełna, włosy. W skutek czego jego głowa jest ubabrana w pianie.
Chichoczę pod nosem, kiedy próbuje to zdjąć. Wygląda naprawdę uroczo.
- Hej, kochanie - cmoka mnie w nos, kiedy już uporał się z włosami.
- Hej. Jak w pracy? - pytam bez przekonania. Podnosi mój podbródek, przez co może spojrzeć w moje tęczówki.
-Co jest, Vilu? - czule pyta.
- Nic takiego. Mogę zostać sama? - przez moja twarz przechodzi cień uśmiechu. Chłopak opuszcza łazienkę. Wreszcie mogę w pełni się zrelaksować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest dziesiąteczka!
Wiem, wiem, że większość chciałaby dłuższe rozdziały, ale nie zawsze jest tyle weny czy czasu...
Teraz, kiedy są wakacje rozdziały będą trochę dłuższe, przynajmniej u mnie ;)
Od 6 do 19 lipca będę nad morzem. Z internetem może być różnie. Sami wiecie. Ale jeżeli będę miała czas oczywiście coś dla was wyskrobę ;D
Nwm co stało się z Lauren. Miała wrócić 25 czerwca, a nadal jej nie ma. Wszystkie rozdziały piszę sama. Może wróci na bloga zanim wyjadę i coś dla was napisze. Nie wiem.
Do soboty, jeszcze coś dla was napiszę ;) będzie niespodzianka! Jaka? Zobaczycie.
Przepraszam za błędy! Jeżeli znajdę czas, oczywiście zostaną poprawione.
I gorąco zapraszam do komentowania. Ostatnio się opuściliście...
//Cukierkoffa <3

Perełka. Z niecierpliwością czekam na niespodziankę. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńMoje
OdpowiedzUsuńDziewczyno! Ja nie przepadłam :D Żyję, a ty jedź na wakacje.
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie było mnie i nie dawałam znaku życia, ale byłam we Włoszech, a dopiero dzisiaj wróciłam od babci xD
SUPER! :) czekam na kolejny rozdział. Miłego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuń