Czytasz? Zostaw po sobie ślad!
To nas motywuje!
Czytelniku! Przeczytaj notatkę pod rozdziałem.
Czytelniku! Przeczytaj notatkę pod rozdziałem.
Ty Cukierkoffa też.
- Violu, idziemy na plażę? - zapytała się mnie moje przyjaciółka.
- A co z nami? - zapytali razem Fede i Leoś.
- Wy? Robicie co chcecie. My dzisiaj mamy babski dzień - wyprzedziłam Lu, która miała już coś powiedzieć. Spojrzałam na nią i do niej mrugnęłam jednym okiem. Ta się uśmiechnęła i poszła do siebie, ja zrobiłam to samo w celu ubrania się w strój kąpielowy.
- Idziemy - oznajmiłem po czym wstałem z sofy.
- Gdzie ty chcesz iść?
- Nie interesuje cię np. co u dziewczyn?
- No troszkę.
- To co? Idziemy na zwiady?
- Lecimy - rzucił mój przyjaciel i wybiegł z domu.
- Księciuniu, a może byś tak dom zakluczył?! - krzyknąłem kiedy ten był już na podjeździe.
- A, no faktycznie.
- Vils, czuję, że ktoś się cały czas na nas patrzy, ale nie wiem kto to.
- Też tak uważam.
- To jest strasznie dziwne, chodźmy już do domu.
- Oki - wyszłyśmy z wody i podeszłyśmy do naszych leżaków. Na nich leżeli nie kto inni niż nasi faceci.
- Verdas! Co ty tu robisz?!? - krzyknęłam.
- Obyś tylko miał dobre wytłumaczenie!!! - Lu wzięła swoje rzeczy i chwyciła Pasquareliego za ucho i poszli.
- A ty? Co mi powiesz na ten temat? - zapytałam jednocześnie siadając na leżaku wcześniej zajmowanym przez Federico.
- Wiesz jak ja ciebie kocham?
- Nie zmieniaj tematu. Po co tu przyszedłeś? Chciałam spędzić trochę czasu z moją najlepszą przyjaciółką, bo ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele czasu na to. A teraz przepraszam, ale idę do domu - wstałam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Wyjdź za mnie - wyjął piękny pierścionek z kieszeni swoich jeansowych spodni. Z moich oczy automatycznie poleciały łzy szczęścia. Nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową. On założył mi go na mój serdeczny palec.
- Nie mogę w to uwierzyć - wyszeptałam w jego stronę.
- W co nie możesz uwierzyć? - powiedział trochę zdziwiony. Coś mi tu nie grało.
- W to, że mi się oświadczyłeś głuptasie.
- Violu, ale ja ci się nie oświadczyłem - w tym momencie otworzyłam oczy. To był sen! I co on tu robi?!? Wstałam z łóżka.
- Chyba ci wczoraj powiedziałam, że nie życzę sobie byś ze mną spał.
- No przepraszam, ale w gościnnym było tak pusto bez ciebie.
- Tak, tak, tak... Niech ci będzie.
- Zgoda? - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Zgoda - uścisnęłam jego dłoń, a następnie się pocałowaliśmy. Może byłoby to coś więcej, ale do naszego pokoju wpadł Federico.
- Co chcesz? - wycedził przez zaciśnięte usta mój ukochany. Widać było, że się zdenerwował.
- Nie chciałem wam przeskadzać, ale ja to bardziej do Violi.
- No to słucham - usiadłam na brzegu łóżka i poklepałam miejsce obok siebie. Ten posłusznie usiadł.
- Bo ja chciałbym cię bardzo przeprosić za wczorajszą sytuację. Wiesz, Lu jest w 4 miesiącu ciąży i bardzo się o nią bałem. A do tego nie ja na to wpadłem. Był to...- nie dokończył ni z gruszki ni z pietruszki rzucił się na niego León. Obaj spadli na podłogę, a ja wybuchłam niepochamowanym śmiechem. Chwilę potem w pokoju była Ludmiła z patelnią w ręku.
- Co to był za hałas?
- León i Fede spadli na podłogę.
- Aha, dobra - i sobie poszła.
~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!!!
I długością i jakością nie powala. Wiem to...
Straciłam w ostatnich dniach pomysły, wenę.
Dlatego robię lekką zawieszkę w pisaniu tego blogu. Na innych będę pisać (chyba).
Wybacz kochana, że Cię zostawiam (na pewien czas) samą.
Przepraszam jeszcze raz i do następnego mojego rozdziału...
~Lauren~
